Grzmi.
Ona idzie. Krok za krokiem.
Ciężkie, zastałe, duszne powietrze powoli rozpuszcza
delikatna woń rześkiej bryzy.
Grzmi.
Przyjemny, wilgotny deszczyk subtelnie dotyka Jej
odsłoniętej skóry. Jak tyci paluszki stadka malutkich, ciekawskich i dowcipnych
istotek.
Grzmi. Grzmi coraz bardziej. Niebo przecinają
świetliste pręgi dumnie ukazując swą szybkość i siłę.
Każdy kolejny błysk zaciekawia.
Wiatr się wzmaga, niosąc powiew świeżości i
orzeźwienia.
Krople deszczu już zdecydowanie, absolutnie bez pytania
o zgodę, zajmują cały obszar Jej skóry.
Grzmi.
Każdy kolejny grzmot przynosi ulgę i ukojenie. Ten
magiczny, czarujący dźwięk. Ta siła, która dotyka każdej komórki Jej ciała.
Nie ma rzeczy niemożliwych! Nie ma wyzwań zbyt dużych!
Zawsze jest w nas Siła! Jest, bo jesteśmy nierozerwalną częścią tego świata. Po
prostu, tylko nie zawsze ją czujemy, nie zawsze ją dostrzegamy.
Zmoczyło Ją. Całą.
Powiał wiatr. Jeszcze godzinę temu byłby ukojeniem.
Teraz, gdy jest cała przemoczona, przyprawił Ją o dreszcze. Ale idzie spokojnie
dalej. Nie ucieka. Nie chowa się. Przecież się nie rozpuści. Idzie przemoczona
od stóp po głowę. Ma mokre włosy, rzęsy,
twarz, mokrą sukienkę. Cała ocieka deszczem.
Cieszy się …
…coś Jej się przypomniało…
Pamięta
jak kiedyś, miała wtedy naście lat, wracała z przyjaciółmi ze spaceru nad
Wisłą, gdzie chodzili każdego niemal dnia. Było już późniejsze popołudnie.
Rozpoczęło się tak jak teraz, ciężkie powietrze przeszył chłodny wiatr, niebo
zaczęło grzmieć i po chwili rozpętała się porządna ulewa. Dużo bardziej obfita
i gwałtowna niż ta dzisiejsza. Pierwszą ich reakcją było zaskoczenie i bieg w
stronę jakiegoś schronienia. Jednak, kiedy zdali sobie sprawę z tego, że i tak
nie uchronią się przed deszczem, że już są zmoczeni do cna, a do schronienia
jest jeszcze daleko, odpuścili ucieczkę, spowolnili kroku. Rozglądając się po
sobie zaczęli się śmiać, po kilku minutach deszczu wszyscy wyglądali jak zmokłe
kury, deszcz dosłownie lał się im po twarzach. Śmiali się głośno. Stali w
strugach deszczu i śmiali się, śmieli się śmiechem płynącym z głębi ich
wnętrza. Wokół nich momentalnie pojawiło się mnóstwo kałuż. Nie myśląc długo,
tzn. w ogóle nie myśląc! Zaczęli po nich skakać, chlapiąc radośnie samych
siebie i siebie nawzajem. Podskakiwali, tańczyli, rozbiegali się, by z impetem
wskoczyć do kałuży dla lepszego efektu i większej frajdy. Na chodniku, ulicy,
wśród patrzących na nich ludzi uciekających przed deszczem lub chroniących się
przed nim w samochodach. Cieszyli się, bawili jak małe dzieci, zapomnieli się,
całkowicie oddali się magii chwili. Czerpali radość ze spontaniczności, z
niecodziennej sytuacji, z poczucia wolności, doświadczenia przemoczenia do
suchej nitki, całkowitego zanurzenia butów w wodzie… jak często sobie na to
pozwalamy? Nawet jako nastolatki?!
Byli, czuli, doświadczali, radowali się
życiem…
Idzie dalej. Mokra, owiana chłodnym wiatrem, cały czas
kąpana w soczystych kroplach deszczu, uśmiecha się radośnie.
Nie wie, czy to magia chwili, Jej ciało w tysiącu
kroplach żywej wody, czy Jej zwiewna, soczyście czerwona sukienka, a może to
wszystko razem sprawiło, że poczuła się tak Kobieco? Lekko, czarująco,
apetycznie Kobieco.
Wraca do domu, powolnym radosnym krokiem, z uśmiechem
na twarzy i blaskiem w oczach … już nie nastolatka, a coraz bardziej świadoma
siebie Kobieta.
Wraca szczęśliwa, bogata, lekka i wypełniona Kobiecym
Czarem …
…a przecież to był tylko
spacer po deszczu…
źródło zdjęć: http://www.tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz