Poszła do lasu. Ciało
miała napięte, przepełnione emocjami. W głowie toczyła się batalia myśli. Nogi
same gnały na przód, byle by się tylko ruszać. Napięcie potrzebowało ujścia.
Widok długiego, zielonego, otoczonego rosłymi drzewami korytarza przyciągał ją
hipnotycznie.
Szła. Krok za krokiem.
Szybko, dynamicznie, nieskładnie. Jej
wewnętrzny chaos tak bardzo kontrastował z błogim spokojem otaczającej jej,
zielonej natury.
Gdy doszła do dzikiej
polany na skraju skupiska rosłych brzóz, spostrzegła, że jej krok zmiarkował,
napięcie zmalało.
Poczuła wielki smutek i
zalała się łzami. Łkała. Wsparta o obsianą zieloniutką trawką ziemię, łkała do
brzóz. Łkała do ziemi. Łkała do siebie. Wypowiedziała na głos, co na jej sercu
leży. Las słuchał w skupieniu.
Poczuła, że powoli
odzyskuje siebie. Spokój ogarnia jej ciało. Powraca swobodny oddech.
Z oddali doleciał do jej
uszu dźwięk grzmotów... nadciąga burza. Uśmiechnęła się... kocha burzę!
Powoli skierowała się ku
drodze powrotnej. Grzmoty następowały coraz szybciej po rozbłysku świetlnym, a
i ich dźwięk stawał się coraz bardziej donioślejszy. Ta silna burza zbliżała
się do niej. Nie miała w sobie strachu, cieszyła się.
Duszne powietrze przeszył
silny, chodny wiatr. Chwilę potem, rozhulał się na dobre. Na jej odsłonięte
ramiona z nieba zaczęły spadać przyjemnie mokre krople deszczu. Gdy robiło się
ich coraz więcej, cieszyła się.
Dźwięk grzmotów wzmagał
się coraz bardziej, podobnie jak wielkość i częstotliwość spadających kawałków
wody.
Gdy grzmot przeszywał
niebo i z hukiem uderzał w ziemię, czuła jakby przeszywał ją samą. Rozpruwał
wszystkie natarczywe myśli, rozrywał kłębki emocji i napięć. Uwalniał z pęt.
Zaczęło porządnie lać.
Mokła coraz bardziej. Ale nie spieszyło jej się. Szła drogą powrotną z
całkowitym spokojem. Szła z rosnącą radością. Każda mokra kropla spadająca na
jej odsłonięte ciało rozpuszczała, zmywała z niej myśl, napięcie, rozterkę.
Czuła dokładnie jak się rozpływają. Przemieniają w nicość. Poczuła się dużo
lżej. Zapach świeżo ściętego, mokrego drewna zaciągała głęboko do płuc, czując
intensywne odżywienie swojego wnętrza. BYŁA, całą sobą była obecna w tej
właśnie chwili.
Lało jak z cebra. Była
totalnie przemoczona. Woda spływała strumieniami, z każdego fragmentu jej
ciała. Jakby stała pod wodospadem. Czuła tę moc oczyszczenia. Czuła jak woda
zabiera z niej wszystko, co jej ciąży, co nie pozwalało w pełni oddychać. Czuła
jak powraca do siebie.
Szalejące w okól grzmoty,
już tak głośne i potężne, przywracały jej siły i dodawały mocy. Z każdym hukiem
była coraz silniejsza. Śmiała się na głos. Radowała z głębi serca, z każdej
komórki swego ciała.
To był impuls jak
zatrzymała się na leśnym parkingu.
Mogła w ogóle tu dziś nie przyjść...
wówczas pozostałaby w twardych kajdanach swego napięcia.
Mogła szybko uciekać do kryjówki, by schronić się przed burzą i
deszczem.
Mogła też rozzłościć się, że zmokła do cna.
Mogła...
... ale ile by wtedy straciła
...
Mogła...
... ale wybrała inaczej.
Postanowiła poddać się chwili, poddać się sytuacji. Zatracić się w tym, co się
dzieje.
Przyjąć z radością i wdzięcznością Dar jaki dała jej Natura.
źródła zdjęć:
http://pl.gde-fon.com/download/deszcz_listowie_zielenina_Ulewa/236405/1920x1200
http://www.tapeciarnia.pl/223679_biedronka_kwiat_krople_rosa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz